Warsztaty teatralne
28.07.2009
Warsztaty teatralne, których pomysł zorganizowania pojawił się najpóźniej, ze względu na brak wolnych pomieszczeń na placu Pokoju, odbywały się na… świeżym powietrzu. Młodzi miłośnicy teatru wraz ze swoim instruktorem Jackiem Sikorą popołudniami spotykali się po prostu przed kościołem. Ćwiczyli różne techniki teatralne opodal wejścia do Hali Chrztów. Nie przeszkadzali im z zaciekawieniem patrzący turyści spacerujący wokół świątyni. Zupełnie nowe zagadnienia, nad jakimi pracowali, wymagały koncentracji. Dlatego też otaczająca rzeczywistość stawała się często dla nich nieistotna. Padający deszcz we wtorkowe popołudnie uniemożliwił próby „pod gołym niebem”, za salę ćwiczeń posłużyło im wówczas suche miejsce pod największym parasolem w ogrodzie Cafe 7. Grupa teatralna okazała się niezwykle ambitna i zdeterminowana i poza jedną osobą, która zrezygnowała z treningu już pierwszego dnia w niezmienionym składzie wystąpiła 17 lipca przed publicznością podczas wernisażu. Bezsprzecznie osobą scalającą grupę okazał się jej instruktor Jacek Sikora, absolwent elitarnej francuskiej szkoły mimów, który pracował z Marcelem Marceau. Zajęcia na placu Pokoju prowadził ekspresyjnie, co doskonale widać na zdjęciach wykonanych podczas warsztatów.
Moje odczucia warsztatowe
Jacek Sikora:
Staram się poznać uczestników. Nie chcę by mówili o sobie. Wolę, by mówili o zwierzętach. Jeszcze nie wiedzą, że wcielą się w nie na kilka dni warsztatów.
Role zwierząt sprawiają uczestnikom trudności. Miał być teatr, jest zoo. Widzę, że zmagają się z narzuconymi im rolami. Nikt nie pracował tą metodą i zderzenie z nią sprawia trudności. Zderzenie z wizualizacjami sprawia niektórym ból. To świadczy o ogromie pracy, która jest przed nami. Grupa dzieli się na trzy mniejsze. Odtąd każda z nich będzie pracować nad innym tekstem.
Deszcz. Chowamy się pod parasolami. Czuję, że muszę porozmawiać o ich niepokoju. Dotąd nie mówiłem w jakim kierunku zmierzamy, nie mówiłem też nic o metodzie pracy. Ale jak uzyskać naturalny odruch, jeśli tuż przed okrzykiem: Uuuuu!... powiem – A teraz Cię przestraszę. – Pierwsze improwizacje. Jeszcze nie na temat, który będziemy prezentować w piątek. Widać rezultaty pracy dwóch poprzednich dni. Ruch jest dojrzały. Teraz muszę dbać o to, by nie prezentować etiud w gotowej formie. Chcę, by w momencie prezentacji przed publicznością, aktorzy zachowali świeżość.
Kończymy pracę nad tekstem. W ciele pozostał ślad pracy poprzednich dni. To dobrze. Moja rola się kończy, grupy pracują samodzielnie.
- Piątek, dzień prezentacji:
Poznajemy miejsca w których przyjdzie nam zaprezentować nasze etiudy. Nie próbujemy w tych miejscach, to podtrzymuje niepokój. Tego niepokoju przydałoby się więcej. Sprawdzam, czy drzwi do kościoła są otwarte. Powinny być. Są. To dobrze. Jednak drzwi między salą chrztów i kościołem zacinają się. Nie umiem ich otworzyć. W końcu puściły. Nie zauważyłem dodatkowych zabezpieczeń i nim je znalazłem poziom adrenaliny wzrósł. To dobrze. W ten sam sposób zamykam je przed spektaklem. Wiem, że podobny niepokój odczują przebiegający tamtędy aktorzy. Potrzebuję tego ich niepokoju.
Rozpoczynamy prezentację. Tłukę pięścią w drzwi kościoła. Długa cisza. Milkną rozmowy widzów. Tłukę po raz kolejny, teraz jest zupełnie cicho. Za trzecim razem słychać kaszel kogoś, kto mocuje się z zamkiem pięknych dwuskrzydłowych wrót. Te otwierają się bezszelestnie i zaczyna się spektakl. Spektakl, to może duże słowo na trzy krótkie etiudy, ale razem z widzami, którzy wędrują przez kościół, razem z pracami malarzy, które oglądamy wspólnie przed drugą etiudą, razem z pracami rzeźbiarskimi, które prezentowane są przed etiudą końcową, w pomieszczeniu tak niezwykłym i z muzyką organową w tle rodzi się coś niezwykłego.
Ostatnia etiuda. Wszyscy milkną, słychać tylko organy. Widzowie zamarli. Nikt się nie rusza, tylko muzyka i przestrzeń…
O warsztatach teatralnych opowiedzieli także:
Maciek Krogel:
14.07.2009
Drugi dzień warsztatowych działań: psalm w języku kameleona, wydobywanie dźwięku za pomocą egzotycznego instrumentu (równie długiego, co drewnianego), wymagające ćwiczenia w grupach, jak również indywidulane, ruchowe. Trzy dni do finałowej prezentacji.
15.07.2009
Trzeci dzień zajęć i pierwsze improwizacje. Po raz pierwszy kreowanie ostatecznej formy, która ma się uwidocznić za dwa dni.
16.07.2009
Kolejne improwizacje. Szukanie całości w dziurze, czyli skonkretyzowane przygotowania do prezentacji w jej przededniu.
Krzysiek Światowy:
15.07.2009
Zgięcie palca, małe zgarbienie zmienia punkt patrzenia o 2 cm do góry. Wszystko to waży. Wcześniej nie byłem aż tak świadom mowy ciała. A już na pewno jej klarowności. Zmieniam zdanie.